dlaczego patriarchat lubi szpilki?

______________________________

Szpilki wpasowują się w stereotypowy wizerunek kobiety – tak lubiany przez patriarchat. Według niego kobieta ma być atrakcyjna, przyciągająca spojrzenia mężczyzn i jeszcze dalej – powinna być obiektem seksualnym z męskich fantazji. Nie ma znaczenia, że noszenie szpilek niekorzystnie wpływa na kręgosłup, stawy i stopy, a do tego często nie kojarzy się z wygodą. Mimo tego tysiące kobiet zakłada szpilki i zagryza zęby, kiedy po paru godzinach ma ich serdecznie dość.

Jasne, że można lubić takie buty i są osoby, którym w nich wygodnie. To indywidualny wybór i jeśli noszenie szpilek jest zgodne z tym, co wolisz i czujesz, to wszystko jak najbardziej ok. Ja dzielę się swoją odmienną perspektywą i wiem, że znajdą się osoby, które się z nią utożsamią.

Nie chcesz nosić szpilek na imprezie lub ważnej uroczystości? Bywa, że wtedy jesteś postrzegana jako mniej kobieca, mniej podobasz się innym, masz w poważaniu urodę i pewnie nie dbasz o siebie. Patriarchat lubi szpilki, bo to kolejne narzędzie do pokazania kobietom, kim mają być i co robić, żeby wpasować się w kanon i podobać facetom.

Dla porównania – od mężczyzn nie wymaga się noszenia czegoś tak niewygodnego, co w dodatku powoduje ból i szkodzi zdrowiu w dłuższej perspektywie. To dla panów byłoby nie do pomyślenia! Powiedzmy sobie szczerze – kulturowo od kobiet wymaga się poświęceń – bądź idealną pracownicą, matką, kochanką, uśmiechaj się, donoś ciążę z nieuleczalnymi wadami płodu, zarabiaj mniej niż mężczyźni na tym samym stanowisku, wykonuj niezarobkową pracę opiekuńczą i… noś szpilki!

Czy to nie brzmi jak podwójne standardy? Brzmi! A ja mówię, że nic nie musisz, za to możesz decydować o sobie. Chcesz nosić szpilki – noś z radością! Nie chcesz – naprawdę nie musisz i ja będę po tej właśnie stronie 🙂

Szczerze mówiąc, w zgodzie ze sobą po prostu olewam oczekiwania, że jako kobieta m. in. powinnam nosić szpilki podczas ważnych uroczystości. Co więcej, nie zakładam sukienek i najlepiej czuję się z krótkimi włosami, mimo że to nie jest społecznie przypisywane do mojej płci. To błahostki, bo kogo interesuje czyjaś spódnica lub spodnie? Kogo miałaby obchodzić moja fryzura? Życie pokazuje, że niestety wielu interesuje, a do zbioru dodałabym jeszcze zajmowanie się cudzą macicą i dzietnością. Rozdarcie pomiędzy tym, czego oczekuje się od kobiety a tym, co czuje ona sama bywa przyczyną bólu. Żyjesz na własnych zasadach – nie podobasz się innym. Żyjesz na zasadach społecznie uznawanych za słusznie – często nie podobasz się sobie. Tak źle i tak niedobrze. Ja zachęcam, by jednak małymi kroczkami dochodzić do stanu, w którym nasze wybory są dobre, bo… są nasze i służą nam samym.

______________________________

Anna Gierczak

psycholożka, feministka, aktywistka i pisarka-amatorka

POWRÓT