______________________________
Przeważnie, nauczona tego z domu, nie przeklinam. Zdarza mi się w emocjach podnieść głos, mówić rzeczy typu „o matko”, „jasny gwint” czy „jeronie” (słówko – „marudnik” znane chyba tylko na Śląsku), ale unikam wulgaryzmów, tak, po prostu, bo ten model zaprojektowany w dzieciństwie, już tak ma.
Jednakże, zdarzają się sytuacje, kiedy nawet tak automatycznie w tym temacie funkcjonująca ja, nie wytrzymuję.
Obejrzałam na kanale TVN24 reportaż Darii Górki Niewidzialne. Poświęcony był on kobietom, które będąc (również często: w chcianych, wyczekanych – co jednak nie było tutaj najważniejsze) ciążach, dowiedziały się, że ich dzieci obarczone są poważnymi wadami letalnymi (np. niewykształcona główka) i podjęły trudną i bolesną decyzję o terminacji ciąży.
I od tego momentu w reportażu, czyli praktycznie na samym jego początku, zaczęłam przeklinać.
Kobietom tym wprost mówiono, że pomocy mogą szukać za granicą. Lub, i nie wiem, co bardziej bezczelne, że tutaj nic się zrobić nie da.
Czemu kobiety, opuszczone przez służbę (sic!!) medyczną, muszą uciekać za granicę, by znaleźć pomoc i zrozumienie?
Odpowiedź jest krótka: przez chore pseudo-wyroki pseudo-trybunału. Kobiety pozostawione same sobie muszą liczyć na wsparcie osób prywatnych, czy organizacji typu Aborcja bez granic, oferujących im m. in. pomoc w zebraniu pieniędzy na zabiegi.
A w Polsce plan na życie kobiety jest prosty: ródź, ródź, potem pochowaj. Nieważne, że z bólu, po miesiącach cierpienia mało nie oszalejesz. Nieistotne, że twoje dziecko będzie albo całe życie cierpieć albo zupełnie nie ma szans funkcjonować normalnie i umrze zaraz po urodzeniu.
W imię, nie wiem jak pojętego? Jako Kata? Bo na pewno nie miłosiernego Boga – zadręcza się kobiety i, nie zawaham się użyć tego słowa, torturuje?
Gdy byłam w czwartej ciąży (dziecko mam jedno), spotkała mnie inna, choć równie bezduszna sytuacja. W szóstym miesiącu ciąży odeszły mi wody płodowe i nie robiąc absolutnie nic, by ciążę ratować, lekarze wprost powiedzieli, że czekają, aż dostanę zakażenia, dziecko umrze i nastąpi poród przedwczesny.
Nikt nie próbował dziecka-zdrowego!! z prawidłowymi parametrami ratować: chociażby tydzień-dwa dopełnianiem wód lub przewiezieniem mnie karetką do innego specjalistycznego szpitala, w którym można by było doczekać do momentu, w którym można by wykonać cesarskie cięcie ratujące mojego syna. Byli głusi na wszystkie prośby.
Tymczasem co jeszcze słyszałam?
„Niech będzie pani gotowa na to, że chwilę po porodzie, dziecko będzie żywe, ale potem i tak umrze”, „nie ma sensu przywozić do pani inkubatora”.
Skoro nie ma żadnych rokowań (o naiwności!), to może pomogą mi w terminacji ciąży, pomyślałam. Odpowiedź była niczym policzek w twarz: „nie jesteśmy kliniką aborcyjną”.
To kim wy, do diabła, jesteście?
Albo: kim was obecna władza uczyniła?
Ani nie chcecie pomóc trudną ciążę donosić, nie podejmujecie nawet żadnej próby ku temu, ani nie chcecie skrócić męki matki, której robi się codziennie KTG, prawidłowe!, każąc ze zdrowym dzieckiem czekać na swoje własne zakażenie, które miałoby dziecko uśmiercić.
I to jest to katolickie państwo? Gdzie miłosierdzie? Cicho-sza! Ono jest obecnie niepotrzebne.
Dalszych losów tej bolesnej historii państwu oszczędzę, dość powiedzieć, że są sytuacje, z których człowiek się nie podnosi.
Kobiety są w tym wszystkim same.
I mają prawo krzyczeć: w szpitalach, na ulicach najgorsze wulgaryzmy, jakie im do głowy przychodzą. Nie ma, że nie wypada. Niech wrzeszczą.
Jako i ja teraz przed monitorem z oczyma pełnymi łez gniewu, rozpaczy, wściekłości i chęci pokazania „ja JESTEM” czynię.
______________________________
Gothicwind
Jestem filologiem klasycznym, literaturoznawcą, matką jednej córeczki, troje dzieci straciłam przez bezduszność systemu ochrony zdrowia. Jako kobietę po takich przejściach przeraża mnie podejście do tematu kobiety jako matki-bezwolnej, traktowanej niczym inkubator.
Denerwuje mnie też podejście (nie)rządu do mediów, uchodźców, sądów, pielęgniarek, ratowników medycznych, nauczycieli. Władza udaje, że jest głucha na nasz bunt. Musimy zatem protestować głośniej.
(Tekst został napisany przed śmiercią Izy z Pszczyny https://www.wprost.pl/kraj/10534873/smierc-30-latki-w-pszczynie-lekarze- czekali-na-obumarcie-plodu-rodzina-zabiera-glos.html (dostęp 10.12.2021) [przyp. red.])