oni

______________________________

Czekałam w aucie na parkingu w pobliżu ogromnych stadionów. Przy zgaszonym silniku słuchałam radio skulona w kłębek. Powietrze wydychane z ust parowało. Nie wytrzymałam i włączyłam ogrzewanie.

Od razu przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz rozchodzącego się ciepła. Jeszcze chwilę wytrzymać i wrócę do domu.

A tam czekają na mnie zapalone światła, ciepła podłoga i klapki, co prawda japonki, ale jakże wygodne i przyjemnie klapiące po piętach.

Ciepła herbata już tam jest, koniecznie z cynamonem, obojętnie czy jabłkowa czy korzenna, ale cynamon musi być.…

I mój koc z napisem „friends” na licencji serialu o tym samym tytule, cienki, ale miękki i puszysty, pod którym zdarza mi się usnąć przy książce czy przy nauce holenderskiego lub przy jednym i drugim jednocześnie. Kanapa, nowa, z BoConcept, duńskiej firmy, swym kształtem L i wierzchnim materiałem zachęca do położenia się na niej, a dobrana do niej przeze mnie zielona, zamszowa, podłużna poduszeczka, cudownie ją uzupełnia, gdy kładzie się ją pod karkiem lub na lędźwiach.

Wszelkie newsy czekają na mnie z każdej strony, byleby je przeczytać, obejrzeć, skomentować.

Nie lubię prysznica, wolę wannę, ale tu jej pozbawiona uczę cieszyć się wodospadem wody spływającej po moim ciele niczym po wydrążonych skałach górskich.

Łóżko z ogromną ilością poduszek – nie wiem, co mi się ostatnio stało, że tak śpię – czeka już pełne różnych barw, bo poszewki muszę dopiero dopasować kiedyś do siebie.

A nawet, gdy jak zwykle, obudzę się nocą i nie będą umiała spać, to wywietrzę pokój, przewrócę kołdrę na drugą stronę i położę się z komórką czekając aż sen mnie zmorzy.

Siedzę w aucie i zamykam oczy. Las. Las pełen oczu uchodźców czujnych niczym sowy. Las zimna, trwogi, grozy, straconej nadziei. Liście oddechów, płaczu, łkania. Mgła straconej nadziei, często traconego życia. Czuję się winna. Mój chłód jest chwilowy, przejściowy, do złagodzenia.

Jestem nikim. 
Nikim wśród ogromu cierpienia.

______________________________

Gothicwind

Jestem filologiem klasycznym, literaturoznawcą, matką jednej córeczki, troje dzieci straciłam przez bezduszność systemu ochrony zdrowia. Jako kobietę po takich przejściach przeraża mnie podejście do tematu kobiety jako matki-bezwolnej, traktowanej niczym inkubator.
Denerwuje mnie też podejście (nie)rządu do mediów, uchodźców, sądów, pielęgniarek, ratowników medycznych, nauczycieli. Władza udaje, że jest głucha na nasz bunt. Musimy zatem protestować głośniej.


(tekst ukazał się na blogu https://gothicwind.blogspot.com/)